wtorek, 15 kwietnia 2014

Moja prywatna niebieska łąka

O tej porze roku najbardziej lubię zaglądać na skarpę. Tuż pod wiązem posadziłam kilka barwinków. Nigdy nie sądziłam, że którejś wiosny zobaczę "taki" widok. Na ogromnej ilości maleńkich, błękitnych kwiatków szaleją pszczoły i trzmiele, które niestety spłoszyłam robiąc zdjęcia. Jeżeli macie za dużo trawnika,  nie macie ochoty na pielenie i uwielbiacie owady to bardzo polecam barwinek. Warto ograniczyć go czymś z boków, bo rozrasta się bardzo swobodnie. U mnie panoszy się już nawet w różach ;)
 Jedną z jego wielu zalet są jasne, zimozielone liście.

 Nie wiem co jest bardziej ekspansywne, barwinek czy piaskowiec górski. Oba poprzeplatane bardzo do siebie pasują.
 Urokliwe niebieskie kwiatki.

 Barwinek przywędrował sobie ze skarpy na najbliższe róże. Dalej nie powinien już uciec, ponieważ ogranicza go żwirek.
 Tutaj wbrew pozorom to akurat niechciane liliowce, mimLo wyrywania wciąż co roku odrastają.

A tak wygląda latem z daleka :)



7 komentarzy:

  1. Urocza barwinkowa łączka, Agnieszko!
    Sama doczekałam się takiej pod sosną i z przyjemnością chodzę podglądać uwijające się na kwiatach owady :)
    Pozdrowienia zostawiam!
    A

    OdpowiedzUsuń
  2. Również Cię pozdrawiam i biegnę podziwiać twoją łączkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszko! Polecam barwinki o różnych kolorach i wielkościch kwiatów (major, minor) oraz o pełnych kwiatach. Ja też kocham ten widok na wiosnę. Jak się za bardzo rozłażą - pacyfikuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludmiła mam jeszcze dwie inne odmiany, kwitnące na biało barwinki o biało zielonych liściach oraz fioletowe. Te jednak są mniej mrozoodporne, ale i mniej ekspansywne. Najbardziej lubię te pospolite, chociaż innym też nie brakuje uroku :)
    Właśnie dzisiaj pacyfikowałam swoje ;) Dopiero pisałam, że nie powinny przejść przez żwir a one już powypuszczały piękne korzenie z wąsów. Oddałam sąsiadowi całe wiadro :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam rozległą łąkę barwinkową pod wieloletnimi świerkami i też się nią zachwycam. Mają tam niewiele słońca, a kwitną pięknie. A co do liliowca - wykop go po prostu z całą bryłą korzeniową i przenieś, wtedy nie wylezie. No chyba, że lubisz jak Cię nie słucha :) Zdarza mi się czasem przyznać rację pewnym roślinom, które upierają się, żeby rosnąć w miejscu nieprzeznaczonym przeze mnie. I przeważnie tego nie żałuję :)
    Pozdrawiam
    Jelizawieta

    OdpowiedzUsuń
  6. W zasadzie najpierw wyrywałam a potem właśnie wykopałam go z całą bryłą :) Musiały zostać chyba jakieś mikro cebulki. Masz rację....jak się upiera żeby tam rosnąć, to niech rośnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. piękna łączka :) liczę, że i mój kiedys tak sie rozrośnie :)

    OdpowiedzUsuń